poniedziałek, 13 lutego 2017

Relacja z koncertu Sum 41 w Warszawie

Kiedy Sum 41 ogłosili Europejską trasę koncertową, promującą swój najnowszy krążek ,,13 Voices" modliłam się, żeby jakiś organizator zaprosił Kanadyjczyków do naszego kraju. Byłam prze szczęśliwa, kiedy z pośród długiej listy zobaczyłam Warszawę. Wiedziałam, że muszę tam być. Zespół ostatni raz z Polsce był 7 lat temu, a wydali teraz genialny album więc apetyt na koncert był jeszcze większy. Bilety do Proximy bardzo szybko się wyprzedały, więc organizator postanowił przenieść koncert do Palladium, jednak obecność nowej puli biletów również nie potrwała długo.

7 lutego w Polsce panowała okropna pogoda. Był mróz (około -10 stopni), padał śnieg i wiał silny wiatr. Pod klubem byłam około 16., przyszłam w odpowiednim czasie, stało tam kilka osób, a chwilę później zaczęła tworzyć się kolejka.

Około 17. do Palladium zostało wpuszczonych kilka osób, które zakupiły bilety VIP. Każdy z fanów mógł przez chwilę zobaczyć zespół, otrzymał autograf, winyl ,,13 Voices", szalik z logiem grupy, plakat oraz smycz i legitymację VIP. Całość kosztowała dodatkowo 75 €. Po spotkaniu musieli opuścić klub, ale na koncert zostali wpuszczeni kilka minut wcześniej niż reszta fanów.

Zostaliśmy wpuszczani punktualnie o 19. i na szczęście nie wszyscy na raz, tylko po kilka osób, aby każdy mógł spokojnie zostawić w szatni kurtkę. Miałam miejsca przy samych barierkach i trzymałam się ich do samego końca, chociaż nie było łatwo.

O 20:00 na scenę wszedł support - Paerish, młody zespół z Francji. Chłopaki byli bardzo zaszczyceni trasą z Sum 41 i cieszyli się, że mogą zaprezentować się Polskiej publiczności. Każdy bawił się bardzo dobrze, grupa miała świetny kontakt z publicznością. Co jakiś czas powtarzali ,,Dziękuję", ,,Polska", ,,Warszawa", dzięki czemu otrzymywali okrzyki i oklaski od tłumu. Udało mi się złapać kostkę od basisty, ale jeszcze bardziej zaczęłam się cieszyć, kiedy zobaczyłam, że to kostka Cone'a McCaslin'a - basisty Sum 41. Francuzi dobrze rozgrzali Polską publikę i każdy komentował ich występ pozytywnie.

 


Setlist:
Intro
1. I Got Punched in the Face, What’s Your Excuse?
2. Adriatic
3. Marcel and the Prince
4. ShaqFu
5. Undone
6. Party's Over, Biff
7. Winona Ryder
8. Then People Forget


W przerwie na przygotowanie sceny z głośników leciały wszystkim dobrze znane rockowe kawałki: m.in.: Green Day ,,American Idiot", Ramones ,,Blitzkrieg Bop", System of a Down ,,Toxicity" czy Papa Roach ,,Last Resort". Ale kiedy zaczęło się intro ,,Introduction to Destruction", każdy wiedział że za moment zespół wejdzie na scenę. Kiedy wbiegli i zobaczyłam ich z odległości około jednego metra, było to coś niezwykłego. Byłam szczęśliwa, że na początku zagrali kawałek ,,A Murder of Crows", bo nie byłoby lepszego na rozpoczęcie koncertu. Sum 41 wspaniale przywitali się z Polskimi fanami. Nie musieli zachęcać do śpiewania czy zrobienia pogo. Każdy chciał, żeby Kanadyjczycy nas dobrze zapamiętali. Po ,,Goddamn I'm Dead Again" wybuchło pierwsze konfetti w kolorze biało-czarnym, a przy następnym kawałku ,,Underclass Hero" nad naszymi głowami pojawiły się ogromne balony, które każdy odbijał w stronę sceny. Był to świetny pomysł, udało mi się odbić balon do Deryck'a i przez to fani czuli się jeszcze bliżej swoich idoli. Najlepszy był moment, w którym Whibley zorientował się, że w gitarze wystaje mu struna i zaczął po kolei przebijać balony lecące w jego stronę. Za każdym razem otrzymywał ogromne oklaski i okrzyki. Uśmiech na twarzy Wokalisty był bezcenny. Miałam wrażenie, że dopiero u nas wpadł na taki pomysł i bardzo mu się to spodobało.


 Bardzo efektownie zagrali ,,Screaming Bloody Murder" i ,,There Will Be Blood". Przed znakomitym ,,War" Deryck mówił, że fani są dla niego jak rodzina, która wspierała go w najgorszych momentach. A ten kawałek napisał dla każdego z nas. ,,Motivation" zostało urozmaicone o instrumentalny fragment ,,The Bitter End". Natomiast później Whibley zaczął chwalić Dave'a Baksh'a i mówił, że ten gitarzysta zagra po prostu wszystko! Powiedział bardzo dużo ciepłych słów o swoim przyjacielu, po czym Dave zaczął grać ,,Paranoid" Black Sabbath, a reszta musiała szybko dołączyć.


Na początku ,,Walking Disaster" Deryck chciał aby każdy zapalił i podniósł swój telefon. Motyw ten jest powtarzany chyba już na wszystkich koncertach, ale efekt był niesamowity. Zespół miał kolejną niespodziankę dla fanów, tym razem skorzystali Ci co stali na samym końcu czy mięli miejsca na trybunach. Z tyłu stała mała scena, Deryck udał się tam pod koniec ,,Makes No Difference" i wykonał tam cały utwór ,,With Me". Dzięki temu fani stojący z tyłu mogli zobaczyć go z bliska. 


Nie wyobrażałabym sobie koncertu bez ,,God Save Us All (Death to POP)". Jest to idealny utwór do zagrania na żywo. Wszyscy w klubie klaskali, a widok ze sceny musiał być przy tym niesamowity. ,,13 Voices" jest pierwszym albumem z nowym perkusistą - FrankZummo sprawdził się świetnie. Miał również czas na własną solówkę na perkusji, wszystko było bardzo efektowne. 


Świetnie wypadł także cover Queen ,,We Will Rock You", podobał mi się moment, kiedy wszyscy fani mięli usiąść, ale było tak ciasno, że niestety nie miałam takiej możliwości. Na bis Deryck usiadł przy pianinie, po czym zaczął mówić, że nie potrafi grać, jest w tym kiepski, ale spróbuje. Oczywiście kłamał :) ,,Pieces" i ,,Crash" wyszło rewelacyjnie. Natomiast ogromną dawkę energii otrzymaliśmy przy ,,Welcome to Hell", jest to numer przy którym aż się prosi żeby dołączyć do pogo. Ale oczywiście nie chciałam opuścić swojego miejsca przy barierce. Po odśpiewanym z fanami ,,Fat Lip" zespół po raz kolejny zszedł ze sceny. Nie trzeba było długo czekać, aby pojawili się na niej ponownie. Wbiegli na scenę poprzebierani, a gitarzysta Tom zaśpiewał ,,Pain for Pleasure". Na sam koniec poleciało biało-czerwone konfetti. 


Pomimo wielu trudnych chwil, które przetrwał zespół, pokazali, że są w rewelacyjnej formie. Koncert był niesamowity. Deryck wielokrotnie podkreślał, że fani są dla niego jak rodzina, która wspierała go w najgorszych momentach. Sum 41 pochwaliło się też publiczności, że grupa świętuje właśnie dwudziestolecie swojej działalności. Panowie wyrazili przy okazji nadzieję, że zgromadzeni fani będą z nimi również za kolejnych 20 lat. Tego im jak najbardziej życzę. Widać było, że cieszą się z wizyty w naszym kraju i mam nadzieję, że nas zapamiętają. Z koncertu udało mi się złapać 4 kostki do gitary (w tym jeden na supporcie). Nigdy nie miałam tyle szczęścia :) Fajnie było także zobaczyć żonę Whibley'a, która przez chwilę stała z boku. A scena choć wydawała się skromna, wyglądała bardzo efektownie. Genialny, rewelacyjny, fantastyczny występ! Nie mogę doczekać się, kiedy Sum 41 powrócą do Polski. 

Pod względem organizacyjnym również nie było na co narzekać. Ochroniarze podawali kostki, częstowali wodą z plastikowych kubeczków (dzięki temu nie straciłam głosu) i... bawili się razem z nami! Ochroniarz przede mną cały koncert machał głową, a na końcu krzyczał wraz z publicznością. 



Setlist:
Introduction to Destruction
Intro
1. A Murder of Crows
2. Fake My Own Death
3. The Hell Song
4. Over My Head (Better Off Dead)
5. Goddamn I'm Dead Again
6. Underclass Hero
7. Screaming Bloody Murder
8. There Will Be Blood
9. War
10. Motivation (+The Bitter End Outro)
11. Paranoid (Black Sabbath cover ) (partial)
12. Grab the Devil by the Horns and Fuck Him Up the Ass (+ Metal Mayhem)
13. We're All to Blame
14. Walking Disaster
15. Makes No Difference
16. With Me (Deryck in the middle of the crowd)
17. God Save Us All (Death to POP)
18. Drum Solo
Chuck-Intro

19. No Reason
20. We Will Rock You (Queen cover)
21. Still Waiting
22. In Too Deep
Encore:
23. Pieces (Deryck on piano)
24. Crash (partial) (Deryck on piano)
25. Welcome to Hell
26. Fat Lip
Encore 2:
27. Pain for Pleasure ( with disguises, Tom on vocals)






Zdjęcia: cgm.pl, Go Ahead, Sum 41 Facebook

3 kostki: Cone McCaslin, 1 kostka: Tom Thacker.
Zdjęcie mojego autorstwa.

6 komentarzy:

  1. Zespołu nie znam, ale słucham ich sobie właśnie na Spotifaju. Rzadko włączam taką muzykę, ale od czasu do czasu bardzo lubię.
    Po zdjęciach widać, że na koncercie musiało być gorąco :)

    Pozdrowienia,
    Bartek

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że początek 2017 roku pod względem koncertów jest dla ciebie bardzo intensywny ;) Ja na razie zaliczyłam jeden (i to mało, klubowy), ale mam kilka wydarzeń w planach.

    Nowy wpis na http://the-rockferry.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah, SUM znam tylko z Still Waiting i kilku innych, ale po tych, które znam, spoko ich oceniam. Szkoda, że tak rzadko zajeżdżają, jak w przypadku każdego z zespołów.

    Nie podobają mi sie akcje z vIPami. Pewnie dlatego, że nigdy nie bedzie mnie stać, żeby dostać tą magiczną legitymację. Ale wybieram się na Sabaton i Accept w marcu, nie wiem, jak z VIPem, ale nie ma żadnych podziałów na Golder Circle i takie rzeczy. Mam więc szansę przepchać się pod samą scenę bez dopłacania, poczuć pot muzyków nie wydając cennych złociszy.

    Ciepełka
    Martyna z rockmetalu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Chociaż nie mam pojęcia, o jakich piosenkach piszesz, to spodobało mi się to z jaką pasją napisałaś tę relację. Gratuluję pamiątek i udanej zabawy. U mnie teraz nastała przerwa od koncertów, następny najprawdopodobniej dopiero w sierpniu. :(
    U mnie nowy wpis, pozdrawiam i zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rock'owo zaczął się u ciebie ten rok. Szczęściara z ciebie, że udało ci się złapać te kostki. :D

    U mnie NN. Zapraszam.
    http://www.Rebelle-K.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra relacja! Zapraszam do swojej, właśnie napisanej -> http://ctrl-pattt.blogspot.com/2017/02/sum-41-powrot-do-przeszosci-konkretna.html

    Są zdjęcia, filmiki oraz ciekawostka - jak spotkać się z zespołem, zrobić zdjęcia, zdobyć autografy, porozmawiać, czyli zaoszczędzić dodatkowe 300 zł? Czy wydając dodatkowy hajs należysz do grona prawdziwych fanów?
    Blog ctrl pattt / ctrl alternative music

    OdpowiedzUsuń