niedziela, 1 maja 2016

Panic! at the Disco ,,Death of a Bachelor"

Rok wydania: 2016
Single: Hallelujah, Emperor's New Clothes, Victorious, Death of a Bachelor
Lista utworów:
1. Victorious
2. Don't Threaten Me with a Good Time
3. Hallelujah
4. Emperor's New Clothes
5. Death of a Bachelor
6. Crazy=Genius
7. LA Devotee
8. Golden Days
9. The Good, the Bad and the Dirty
10. House of Memories
11. Impossible Year


Z Panic! At the Disco mam tak, że ich albumy nigdy nie podobają mi się po pierwszym przesłuchaniu. Posłucham płyty maksymalnie 2-3 razy stwierdzając, że jest kiepska i dziękuję jej na kilka tygodni. Po jakimś czasie wracam do albumu ponownie i... podoba mi się zupełnie wszystko! Dziwne? Miałam tak, kiedy poznawałam poprzednią płytę zespołu ,,Too Weird to Live, Too Rare to Die!” i dokładnie takie same odczucia miałam trzy lata później, po premierze „Death of a Bachelor”. Pisząc „zespół” nie wiem czy używam poprawnej formy, bo sprawdzając historię zespołu można stwierdzić, że Panic! At the Disco to solowy projekt! Obecnie grupę tworzy jedynie Brendon Urie. Pozostali muzycy, którzy założyli zespół,odchodzili w różnych latach, a ostatni z nich pożegnał się z Brendonem w zeszłym roku. To właśnie Urie na albumie śpiewa, gra na gitarze, basie, fortepianie i perkusji, a na koncertach wspierają go jedynie muzycy koncertowi. To czy należy wziąć Panic! At the Disco za zespół, czy projekt solowy jest opinią indywidualną każdego z nas. Jednak co to ma za znaczenie, kiedy muzyka którą prezentuje jest bardzo dobra.

Album otwiera singiel „Victorious”, który na pierwszy rzut serwuje nam chóralnie odśpiewany refren i informuje, że „wszyscy jesteśmy zwycięzcami”. Podoba mi się ten fragment – jest wesoły, muzyka jest wyciszona i dobrze współgra z nagłym „wybuchem” elektronicznego brzmienia z przebijającymi się instrumentami. Jeżeli chodzi o wokal to co tu dużo mówić, Brendon zalicza się do tych co śpiewać potrafią i operują głosem jak tylko chcą. ,,Don't Threaten Me with a Good Time” zaczyna się tajemniczo i włącza uczucie niepewności co za chwilę usłyszymy. Piosenka bardzo mi się podoba, połączenie rocka i elektroniki idealne trafiło w mój gust. Po utworze, który opowiada o ostrej imprezie, pobudce obok obcych ludzi i rozmyśleniach co robiło się poprzedniej nocy trzeba odkupić swoje grzechy kompozycją ,,Hallelujah”. Utwór ten jest bardziej melodyjny i wręcz zachęca do wspólnego śpiewania z chórem gospel. Jak najbardziej jestem na tak. Pierwszy teledysk z albumu „Death of a Bachelor” został nakręcony do utworu ,,Emperor's New Clothes”. I to jest właśnie bardzo ciekawe. Na samym początku otrzymujemy końcówkę teledysku „This is Gospel” z poprzedniej płyty, „Emperor's New Clothes” jest zrobiony jako jego kontynuacja, a sam klip kończy się jakby miała powstać kolejna część. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie to że Panic! At the Disco wydał już kilka teledysków po nim i żaden z nich nie jest z nim powiązany. Możemy się domyślać jedynie, że koleją część zobaczymy dopiero przy promocji kolejnego krążka. Jeżeli chodzi o sam utwór to po raz kolejny Brendon stworzył coś bardzo dobrego, w zwrotkach czaruje wspaniałą barwą głosu, a muzycznie po raz kolejny otrzymujemy dobrą mieszankę rocka i elektroniki.


Tytułowy „Death of a Bachelor” różni się od swoich poprzedników, otrzymujemy w nim trochę stonowane, jazzowe zwrotki i dynamiczny refren. Całość brzmi ciekawie. Długo nie mogłam przekonać się do refrenu ,,Crazy=Genius”, tekst mi nie pasował, a nadmiar instrumentów bardzo przeszkadzał. Teraz wiem, że ten utwór jest jednym z mocniejszych punków na płycie. Cała piosenka jest dynamiczna, ale największym plusem jest umieszczenie jazzowego wstępu. Trąbki połączone z gitarą elektryczną idealnie do siebie pasują. Co jeszcze znajdziemy na „Death of a Bachelor”? Wesołe i przyjemne dla ucha ,,LA Devotee”, tajemnicze ,,House of Memories” oraz ,,The Good, The Bad and The Dirty”, które urzekło mnie dynamicznym refrenem i wspaniałym brzmieniem perkusji. Ciężko jest wybrać numer 1 z tej płyty, miałabym bardzo duży problem, jednak coś niesamowitego ma w sobie ,,Golden Days”. Piosenka zaczyna się tak jakbyśmy byli w punkcie kulminacyjnym najlepszej imprezy w naszym życiu. W tym utworze wszystko jest tak jak być powinno, uwielbiam dźwięk gitary wprowadzającej do wybuchowego refrenu. Po raz kolejny Brendon wykorzystuje swój niesamowity i mocny głos najlepiej jak tylko potrafi. Tak, ,,Golden Days” jest zdecydowanie jednym z najlepszych utworów Panic! At the Disco. Na pożegnanie z albumem Brendon serwuje nam ,,Impossible Year”. Utwór jest zupełnie inny od tych co mogliśmy usłyszeć wcześniej. Wspaniały wokal przy dźwiękach fortepianu idealnie ukazuje talent muzyka. Pod koniec dołączają także trąbki. Jest to bardzo nostalgiczna i dojrzała kompozycja. Wspaniałe zakończenie albumu.


,,Death of a Bachelor” ma taki sam schemat jak poprzedni krążek Panic! At the Disco ,,Too Weird to Live, Too Rare to Die!” - rockowe utwory połączone z elektroniką, a na samym końcu spokojna kompozycja zagrana na fortepianie. Schemat przewidywalny, ale należy także pamiętać, że tegoroczny album jest kontynuacją i prawdopodobnie przy premierze kolejnego albumu otrzymamy dokładnie to samo. Znając oba albumy, można także stwierdzić, że muzycznie nie są takie same. Poprzednio zespół eksperymentował z elektroniką, teraz jest tak dobrze „wpleciona” że stanowi jego część. ,,Death of a Bachelor” to fantastyczny album, a zawarta w nim elektronika jest wykorzystana w artystyczny sposób. Ponadto krążek opiera się na wielkich umiejętnościach wokalnych Brendona. Ten człowiek ma kawał niesamowitego głosu! Panic! At the Disco stworzył swój jedyny, niepowtarzalny styl. Album jak najbardziej polecam.

Ocena: 9/10


7 komentarzy:

  1. Dla mnie to straszna słabizna. Pop punk to po disco polo i Gangu Albanii największy rak muzyki współczesnej. Życie jest za krótkie by tracić czas na jego słuchanie.

    Pozdrawiam, Namuzowani

    OdpowiedzUsuń
  2. Kompletnie nie znam, ale widzę, że Ania nieźle po nich jedzie w komentarzu xD

    Zapraszam na nową recenzję (Lorde - Team), która właśnie ukazała się na http://namuzowani.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. zaczęłam raz słuchać tej płyty, ale nie chciało mi się kończyć.

    Nowa recenzja na http://the-rockferry.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. W przeciwieństwie do innych krążków tego zespołu ten akurat bardzo lubię. Z poprzednich lubiłam jedynie single. Moje favy to Hallelujah i LA Devotee.

    www.Rebelle-k.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałem jeszcze w całości, ale "Golden Days" jest całkiem całkiem :)

    Pozdrawiam serdecznie,

    Http://bartosz-po-prostu.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Nowa recenzja na www.the-rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Muzyka P!ATD nigdy nie należała do moich ulubionych, wątpię, abym kiedykolwiek sięgnęła po ten album.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń