niedziela, 9 października 2016

Good Charlotte ,,Youth Authority"

Rok wydania: 2016
Single: Makeshift Love, 40 oz. Dream, Life Changes, Life Can't Get Much Better
Lista utworów:
1. Life Changes
2. Makeshift Love
3. 40 oz. Dream
4. Life Can't Get Much Better
5. Keep Swingin' (feat. Kellin Quinn)
6. Reason to Stay (feat. Simon Neil)
7. Stray Dogs
8. Stick to Your Guns (Interlude)
9. The Outfield
10. Cars Full of People
11. War
12. Moving On


Good Charlotte to amerykański zespół pop punkowy założony przez bliźniaków Benji i Joel'a Maddenów. Pomimo dość charakterystycznego wyglądu: pomalowane na czarno oczy, irokez, kolczyki i tatuaże ich kawałki zawsze były przyjemne dla ucha, szybko się je zapamiętywało przez co zna je chyba każdy. Po sześciu latach wracają z nowym albumem i chociaż tak długa przerwa powinna zaowocować w najlepsze kawałki i najbardziej dopracowany materiał w przypadku Good Charlotte nie wiadomo czego można się spodziewać. Zawsze stawiali na prostotę i przy wszystkich swoich ostatnich wydawnictwach niczym szczególnym nie zachwycili. Jak będzie na ,,Youth Authority"? Spełnili oczekiwania?

,,Youth Authority" otwiera dynamiczny ,,Life Changes". Kawałek w typowym pop punkowym klimacie z melodyjnym wokalem i częstym zmianom tempa - w zwrotkach muzyka jest spokojniejsza, natomiast refren jest głośny i pełen energii. Pomimo tego, że utwór jest prosty i nie ma w nim nic szczególnego, energia i dynamizm sprawił że szybko przypadł mi do gustu. ,,Makeshift Love" to kolejna dawka pozytywnego brzmienia. Pierwsze dźwięki utworu są trochę mylne - delikatne brzmienie gitary akustycznej, można by pomyśleć, że to ballada. Nie w tym przypadku - po chwili dołącza dynamiczna perkusja i mocne dźwięki gitar. Fajny kawałek. ,,40 oz. Dream" to przyjemny dla ucha numer. Nieco wakacyjny i działający na wyobraźnię, można pomarzyć sobie o ciepłych, kalifornijskich porankach na plaży. Pop rockowa ballada ,,Life Can't Get Much Better" zrobiła na mnie średnie wrażenie. Niby dobrze się tego słucha, ale ani nie zachwyca, ani nie przykuwa uwagi. Nic ciekawego.


,,Keep Swingin'" z gościnnym udziałem lidera Sleeping with Sirens - Kellin'a Quinn'a. Kellin ma bardzo specyficzny wokal, delikatny, czasami wydawało by się że śpiewa jak mały chłopczyk... ale kiedy jego głos nabiera mocy i w swoim zespole śpiewa stylem growl nikt nie powiedziałby, że to ta sama osoba. Tutaj jego głos jest delikatny, przez co kawałek niczym nie wyróżnia się od reszty. Mógłby być mocniejszy, tak stracił swój potencjał... szkoda. Simon Neil z Biffy Clyro zaśpiewał w ,,Reason to Stay". Dzięki chórkom kawałek idealnie sprawdzi się na koncertach, jednak niczym szczególnym nie zachwyca. Uważam, że duet z Quinn'em i Neil'em nie wyszedł na dobre, i nie mam tu na myśli Good Charlotte. Obaj Panowie doskonale radzą sobie we własnych zespołach, a tutaj jakby pokazali się od najgorszej strony... Utwory są nijakie, słychać że goście nie mieli nic do powiedzenia, tylko zaśpiewali gotowy tekst w takim stylu jak chcieli bracia Madden. Bardzo słychać ten brak indywidualności. Szkoda. ,,Stray Dogs" zlewa się z całością, jednym słowem "nuda".


,,Stick to Your Guns (Interlude)", wypadłby lepiej, gdyby została sama linia melodyczna bez wokalu. Zwykła wersja instrumentalna dałaby niesamowity efekt. ,,The Outfield" to szybki i dynamiczny utwór, jest trochę mocniejszy od swoich poprzedników, jednak cały czas to zwykły pop punk. ,,Cars Full of People" otwiera delikatna gitarowa melodia, której towarzyszy równie łagodny śpiew. Nie ma tu żadnego wybuchu, głośniejszych czy bardziej szalonych dźwięków perkusji. Wszystko utrzymane jest w stylu delikatnej rockowej ballady. Dużo ciekawsze jest ,,War". Rytmiczny kawałek z charakterem, wspaniale sprawdzi się na koncertach. Prosty, ale bardzo fajny. Na sam koniec spokojne ,,Moving On". Kolejny utwór który brzmi jak cała reszta, został zrobiony prawie tak samo jak ,,Cars Full of People" jednak tutaj dzięki drapieżnemu wokalowi dałabym plusa. Z drugiej strony bardzo nie podoba mi się końcówka, niedbałe zaśpiewanie ,,Love, love, love..." jest zwyczajnie zbędne.

Nigdy nie interesowałam się twórczością Good Charlotte i ta płyta, która po 21 latach muzycznego doświadczenia powinna ociekać profesjonalizmem nie przekonała mnie do Amerykanów. Wszystkie utwory są na tym samym poziomie, w sumie zlewają się w jeden. Wygląda to tak, że zespół wpadł na jeden pomysł i przez dwanaście kawałków go ciągnie. Ile razy można grać w kółko kilka wyuczonych riffów? Pojawiający się goście również nic nie pomogli, gdyby dodali coś od siebie wyszłoby ciekawie, a kiedy mięli spełnić oczekiwania Good Charlotte wyszło nijako. Pozycja zespołu jest dość mocna, nie da się ukryć że grają przyjemne dla ucha numery, które szybko wpadają w ucho i są idealne na imprezy. Jednak od zespołu z 21 letnim stażem oczekiwałoby się czegoś więcej. A może oni zwyczajnie nie chcą niczym nowym zaskoczyć?

Ocena: 5,5/10


4 komentarze:

  1. Myślę, że jest dokładnie tak jak napisałaś. Kojarzę ten zespół z poprzednich płyt i szczerze mówiąc nigdy mnie niczym oryginalnym nie zaskoczyli.

    Dzięki za wizytę u mnie i pozdrowienia :)
    Bartek

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że ocena niezbyt wysoka, więc po płytę raczej w najbliższym czasie nie sięgnę. :)
    Zapraszam na nowy wpis.
    to-tylko-muzyka.blog.pl

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie udało im się jeszcze mnie przekonać do sięgnięcia po całe płyty.

    Nowa recenzja na http://the-rockferry.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Kojarzę zespół z nazwy. A za płytę raczej się nie zabiorę...

    OdpowiedzUsuń