środa, 1 maja 2013

Green Day ,,1,039/Smoothed Out Slappy Hours"

TRZY KONCERTY W POLSCE W 1991 ROKU
Zespół Green Day znany jest w Polsce już od początku swojej działalności. Rok po wydaniu albumu ,,1,039/Smoothed Out Slappy Hours" grupa składająca się z Billie'go Joe Armstronga, Mike'a Dirnta i jeszcze wtedy z Al Sobrante'a (perkusista) w 1991 roku odwiedziła trzy Polskie miasta: Gryfino, Bydgoszcz i Białystok. Wszystkie trzy koncerty odbywały się kolejno: 10, 11 i 12 listopada. Pomimo tego że w internecie znajduje się niewiele informacji o tych koncertach, można przeczytać kilka ciekawostek. Setlista koncertów wynosiła 15 piosenek. Natomiast sam zespół grał za jedzenie, piwo i noclegi. W Bydgoszczy grali support przed angielską grupą Sink. W internecie dostępna jest także relacja organizatora koncertów w Polsce Jacka Będkowskiego, który miał możliwość spędzenia dnia z Green Day'em. Fragment poniżej:
,,Znalem już wcześniej ich płyty, ale nie wiedziałem jak wyglądają. I zaskoczył mnie ich młody wiek – mieli wtedy po jakieś osiemnaście lat. Przyjechali większą ekipą – oprócz tour managerki było z nimi dwóch breakdane’owców i surfer. Impreza była bardzo fajna, klimat wręcz rodzinny. Chociaż z początku gdy chodziliśmy po mieście, byli trochę wystraszeni – miałem wrażenie, że realia życia w naszym kraju, a także bliskość granicy z byłym ZSRR wręcz ich przerażały. Dopiero po imprezie, jak już polało się piwko, rozluźnili się. Był wspólny poczęstunek, dowcipy, masa wygłupów – było małe party, na którym break dance’owcy popisywali się swoimi umiejętnościami. No i koncert, chyba dla nich samych bardzo fajny w niezobowiązującej atmosferze, z możliwością pogadania z ludźmi. Pamiętam, że przy stoliku wygłupialiśmy się, przekładaliśmy sobie przekleństwa z polskiego na angielski i z angielskiego na polski. Jedynie perkusista, ogolony na łyso trzymał się jakby z boku – robił wrażenie trochę zamkniętego w sobie, ale pamiętam, że zakochał się w jakiejś dziewczynie, która przyszła na imprezę. Także surfer poznał kogoś i wiem, że ta znajomość przetrwała kilka lat – podobno umówił się później z tą dziewczyną na wspólne wakacje gdzieś w Europie. Nie pamiętam jakiś szczególnych wybryków, ale jednak od czasu ich pobytu nie mogę kłaść nikogo w Hotelu Sportowym, gdzie nocowali, ponieważ wybili dziurę w ściance z dykty rozdzielającej pokoje, aby ułatwić sobie porozumiewanie się: byłem nawet z tego powodu zatrzymany przez policję. Wiem, że w drodze powrotnej zatrzymali się na dzień w Warszawie, ale czy zagrali tam koncert – trudno mi powiedzieć. Na pewno nic nie było wcześniej umówione."

Tytuł: 1,039/Smoothed Out Slappy Hours
Wykonawca: Green Day
Rok: 1990
Single: -
Utwory: 1.At the Library
2.Don't Leave Me
3.I was There
4.Disappearing Boy
5.Green Day
6.Going to Pasalacqua
7.16
8.Road to Acceptance
9.Rest
10.The Judge's Daughter
11.Paper Lanterns
12.Why do you Want Him?
13.409 in Your Coffeemaker
14.Knowledge
15.1,000 Hours
16.Dry Ice
17.Only of You
18.I Want to Be Alone


Green Day powstał w 1987 roku z inicjatywy wokalisty i gitarzysty Billiego Joe Armstronga i basisty Mike'a Dirnta. Na początku działalności grupy perkusistą był Al Sobrante. Po wydaniu płyty ,,1,039/Smoothed Out Slappy Hours" w 1991 r. porzucił zespół na rzecz nauki w college'u. Album jest pierwszym long playem zespołu. Składa się on z 3 mini albumów: ,,1,000 Hours" z kwietnia 1989 i ,,Slappy" oraz ,,39/Smooth" z kwietnia 1990 roku. Każda z EP'ek została nagrywana przez 1 dzień, a Billie i Mike nagrywali wokale na płytę jednocześnie aby zaoszczędzić pieniądze. Nagranie ,,1,039/Smoothed Out Slappy Hours" wynosiło łącznie 1 000$ (dla porównania: nagranie ,,Nimrod." z 1997 roku - 100 000$).

Pierwszy, debiutancki krążek Green Day otwiera bardzo żywy ,,At the Library". Utwór zrobił na mnie dość pozytywne wrażenie, gdyby nie włączający się chórek. Przez co piosenka traci na jakości. Podoba mi się fajna, rockowa muzyka. Równie dobre jest ,,Don't Leave Me". Tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń. Piosenka jest bardzo dobra jak na warunki w jakich zespół przygotowywał ten album. ,,I was There" jest niespójny. Billie fałszuje, Mike wchodzi mu w zdania, jedynie z muzyką jest nie najgorzej. Bardzo chaotyczny utwór. ,,Disappearing Boy" to też ból dla uszu. Nie podoba mi się jak Billie śpiewa, a cały utwór brzmi jakby nie był skończony i dopracowany. Pozytywne wrażenie zrobił na mnie utwór ,,Green Day". Tutaj plusem jest dobra muzyka i śmieszny tekst. Piosenka opowiada o skutkach palenia trawy. ,,Going to Pasalacqua" to świetny kawałek! W tym utworze wokal Armstronga nie przeszkadza mi, a wręcz dodaje charakteru piosence. ,,16" to jakaś katastrofa. Okropna muzyka, okropny wokal. Nie... Nie... I jeszcze raz stanowcze nie. Wokalista śpiewa strasznie niechlujnie, a Mike w chórkach nie trafia w rytm. Czyżby nagrywali podczas palenia trawy? :) Albo po prostu nagrali raz i uznali że jedna próba wystarczy? Nie ważne, utwór nie jest wart jakichkolwiek spekulacji. Nie jest jeszcze tak źle z ,,Road to Acceptance". Ten utwór da się słuchać, czasem nawet z przyjemnością, ale Billie ma czasem takie maniery w głosie że z chęcią odesłałoby się taką osobę na lekcje śpiewu i nawet zapłaciło jej że na tych lekcjach będzie. Ale trzeba też zrozumieć - Green Day wtedy debiutował, a Artysta uczy się całe życie jak dobrze operować głosem. ,,Rest" to dobry utwór ale strasznie nudny. Podczas słuchania go uciekałam myślami gdzieś indziej i wiele z niego nie zapamiętałam. Podoba mi się ,,The Judge's Daughter" opowiada ciekawą historię w dodatku bardzo przyjemnie się tego słucha - wokal i muzyka idealnie ze sobą współpracują.
,,Princess in a school girl's dream. May I please speak with you? I'm having troubles with control. And it's all because of you." (PL: Księżniczko w snach uczennic. Mogę z tobą porozmawiać? Mam problemy z panowaniem nad sobą. A to wszystko z twojego powodu)
Podoba mi się utwór ,,Paper Lanterns",bardzo dobrze jest nagrany ale jest zbyt monotonny. Odskocznią jest ,,Why do you Want Him?" Wokal Billiego ani trochę go nie przypomina z poprzednich utworów, tym razem jest czysty i bez jakichkolwiek zarzutów. ,,409 in Your Coffeemaker" jest bez wyrazu, niby rockowy utwór a jakoś niespecjalnie mnie porwał. Wszystko jest na jedno kopyto. Utwory na płycie nie mają swoich indywidualności, są robione pod jeden wzór.  Piosenka ,,Dry Ice" ma dokładnie taką samą wadę jak większość piosenek na płycie - fałsz i nie trafianie w dźwięki. W ,,Only of You" podoba mi się muzyka. Ostatnim utworem z płyty jest ,,I Want to Be Alone". To bardzo dobra piosenka. Podoba mi się tekst, który jest niebanalny i tak jak w ,,Only of You" muzyka.

Plusem albumu jest świetna muzyka, która czasem tuszuje pewne niedociągnięcia i fałsze. Strasznie trudno zapamiętać jakąkolwiek piosenkę, ponieważ wszystko jest na jedno kopyto. Utwory na płycie nie mają żadnych indywidualności, są robione pod jeden wzór. Sorry chłopaki - bardzo was lubię i cenię ale ta płyta to porażka. Oczywiście nikt jak debiutował nie stworzył od razu dzieła sztuki, ale może warto by było poświęcić czas i dopracować piosenki, tutaj okazało się że przysłowie "im więcej tym lepiej" się nie sprawdziło. Co z tego że jest dużo piosenek jak nie są dopracowane? Lepiej aby nagrali ich mniej i poświęcili więcej czasu na nagrania a byłyby one na wyższym poziomie.


Ocena: 5/10
Najlepsze: Don't Leave Me, Going to Pasalacqua, The Judge's Daughter, Why do you Want Him?
Najgorsze: I was There, Disappearing Boy, 16, Dry Ice




Podobne recenzje:
    

3 komentarze:

  1. Znam kolejne dwie płyty ("Kerplunk!" i "Dookie") są tak samo nudne i niedopracowane.
    Nowa recenzja: "Królestwo" Hunter (fizzz-reviews.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja znam tylko recenzowane kiedyś przeze mnie "American Idiot", ale wciąż obiecuję sobie, że przesłucham kiedyś Uno, Dos, Tre. Ciekawe są kulisy koncerty Green Day w 1991 : > Nie wiedziałam, że są tak szaleni :D
    Pozdrawiam, True-Villain.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Serdecznie zapraszam na nową notkę na blogu true-villain.blog.pl

    OdpowiedzUsuń